Gdyby wytrawny i znany scenarzysta filmów political-fiction napisał scenariusz, opisujący obecną sytuację w PIS, wielu widzów uznałoby, że fantazja zbytnio go poniosła. Jednakowoż, to co w ostatnich miesiącach dzieje się w PIS, co by nie powiedzieć największej partii opozycyjnej w Polsce, przerasta nawet najśmielsze fantazje scenarzystów filmowych.
I można mieć wrażenie, że w PIS już nie o politykę chodzi, ale że PIS zamienia się w swoistą sektę, skupioną na jednym zadaniu-pomszczeniu śmierci pary prezydenckiej. Każdy, nawet najmniejszy bunt, czy choćby sprzeciw, tłumiony jest w zarodku i spotyka się z ostracyzmem najbliższego otoczenia prezesa, a w konsekwencji wyrzuceniem z partii. Nikt nie może tam czuć się bezpiecznie, nikt nie zna dnia, ani godziny. Jak widać metody zastraszenia czy odsuwania od podziału tortu, od wieków są najbardziej skuteczne. Można sobie tylko wyobrazić ilu w PIS byłoby renegatów, gdyby nieprzebrana chęć znalezienia się na listach w wyborach do parlamentu. Zaczynam mieć przekonanie, że w PIS zostałby tylko prezes z kotem
A tak już całkiem, całkiem, całkiem na koniec….. prezes sam siebie wyrzuci…….







