To już „ostania prosta” w kampanii. Krótkiej i coraz bardziej zintensyfikowanej.
Wyrastają kolejne billboardy, miasta kolorowe w plakaty, rozdawane są ulotki, odbywają się spotkania z wyborcami. Każdy potencjalny głos na „wagę złota”. Wszelkie media skupione są na wyborach, kandydatach, debatach, ocenach liderów, ale gównie pod lupę wzięły tych z największych partii PO, PIS, SLD i PSL. Niemal na każdym kanale informacyjnym można śledzić ich dzień wyborczy
Donald Tusk rozmawia z Polakami codziennie w innym miejscu kraju. Ma odwagę rozmawiać o rządach PO przez ostanie lata. Ma odwagę przyjmować każdą krytykę i poruszać najbardziej trudne tematy dla Polaków. To nowa jakość w polskiej polityce, niezwykle cenna.
Premier z całą powagą godną męża stanu, ale i zwykłego zjadacza chleba, ma w sobie całe pokłady zrozumienia i empatii dla problemów i trosk wynikających z codziennego życia Polaków.
I z drugiej strony- spotkania z Polakami lidera PIS- u, na których kontestuje dosłownie wszystko w Polsce. Wszystko, co udało się dobrego zrobić za rządów PO i Premiera Donalda Tuska.
I niech tam! to „zbójeckie” prawo każdej opozycji i trudno się temu dziwić.
Mnie nie to oburza, mnie niepokoi coś innego! Kolejna twarz prezesa. Znowu na czas kampanii staje się łagodny, wyciszony, koncyliacyjny, a nawet bohatersko poda rękę Prezydentowi B. Komorowskiemu.
I od razu cisną się na usta już kultowe słowa: ile jest cukru w tym cukrze?







