Każda pliszka swój ogonek chwali, tak więc nikogo nie zadziwię mówiąc, że to Bronisław Komorowski był dla mnie zdecydowanym zwycięzcą pierwszej debaty.
Był lepiej przygotowany merytorycznie, naturalny, bez kompleksów. Doskonale orientujący się w sytuacji gospodarczej, międzynarodowej, obronnej. Jasno definiował swoje poglądy na sprawy związane ze sferą wyznaniową, parytetami, czy stosunkiem do zapłodnienia in vitro.
Prezes lawirował, wypowiadał się stereotypami, unikając odpowiedzi wprost. Osobiście w ogóle nie interesuje mnie, czy jest on katolikiem, czy nie. Jego światopogląd jest akurat jego prywatną sprawą o ile uznaje rozdział państwa od Kościoła. Dla mnie jak i dla każdego obywatela powinien być jasny komunikat: jestem za, albo jestem przeciw czemuś.
Stwierdzenie, że jest katolikiem nic mi nie mówi. Przecież katolik jest za życiem, za potomstwem, bo to rolą doczesnego życia jest płodzenie dzieci, by przedłużać gatunek ludzki. Wiec cóż to za argument?
za In vitro, czy przeciw?
Pan Prezes chciałby zjeść ciastko i mieć ciastko. Być za- żeby zyskać parę głosów, ale też przeciw- bo Ojciec Dyrektor słucha i ogląda TV!
Panie Prezesie nie można być trochę w ciąży!
Ale skąd niby Pan może o tym wiedzieć? Chyba się czepiam………..







