No to wszystko jest jasne.
Ile pan Prezes wytrzymał w odsłonie dr Jekyll’a?
Niedługo. Dwa? Trzy tygodnie?
A i tak, jak na pana Prezesa, to całkiem sporo.
Nic już nie pomogą mu sztabowcy, bo wyszedł z ukrycia. Póki mówił wyłącznie do kamery, w pięknym wnętrzu z fortepianem w tle, można by się pokusić na pewną dozę wiary w zmiany na lepsze, na koncyliacyjność, ugodowość, politykę miłości. Wszak nikomu przecież nie można odmówić prawa do zmian. Natomiast radykalne zmiany w sensie mentalnym są prawie niemożliwe i życie pokazuje, że tylko nielicznym to się udaje. Pan Prezes, jak się szybko okazało, do nich nie należy.
Po cóż więc była mu ta maska? Ano myślał, że pozyska ”parę głosów” z centrum, nie udało się – a to siurpryza badania ani drgnęły!
Skonstatował, że zmiana nic nie daje, wrócił zatem do swoje skóry dr Jekylla, w której czuje się znakomicie. Krytyki, oskarżania, skłócania, polityki wkładania kija w mrowisko.
Jak powszechnie wiadomo życie nie znosi próżni. Właśnie.







