Instytut Pamięci Narodowej. Brzmi może nawet patetycznie, ale nawet z samej nazwy wynika jego misja. Miał być „swoistym archiwum” naszej historii współczesnej. Niezwykle trudnej, często dzielącej nas, Polaków na prześladowanych i prześladujących.
Miał realizować podstawowe prawo obywatelskie, jakim jest prawo obywatela do poznania informacji o sobie, zgromadzonych przez funkcjonariuszy komunistycznego aparatu bezpieczeństwa, i o osobach, które przyczyniły się do gromadzenia o nim tych informacji.
Instytut też miał niejako sprawić, by podzielony naród przez lata naszą sytuacją geo-polityczą, dowiedział się prawdy, pamiętał, ale i wybaczył. Takie było założenie działalności Instytutu.
Miał zatrudniać sztab profesjonalistów-historyków, impregnowanych na politykę, którzy mieli zajmować się wyłącznie żmudną pracą badacza historii. Niestety, tylko za kadencji Leona Kieresa wypełniał swoją misję. Po profesorze Kieresie przyszedł Janusz Kurtyka i Instytut stał się swoistym ringiem rozgrywek politycznych PIS-u z swoimi oponentami.
Instytut stracił swoją niezależność. Ponadto, po 10 latach pracy IPN-u widać gołym okiem niedoskonałości w wypełnianiu jego misji. W związku z czym Platforma Obywatelska szykuje szereg zmian ustawowych choćby w zakresie: odpolitycznienia tej instytucji, wzmocnienia współodpowiedzialności i wpływu na działalność IPN organu kolegialnego, który będzie wybierany według kryterium fachowości, pełnego otwarcia zbiorów archiwalnych, przyspieszenia procedury udostępniania zbiorów
Proponowane przez PO zmiany w ustawie o IPN, mają za zadanie uwolnić tę instytucję od pokusy angażowania się w bieżącą walkę polityczną. Najlepszym sposobem zapobieżenia „grą teczkami”, będzie jak najszersze otwarcie archiwów SB.
Sejm jest po pierwszym czytaniu. Mam nadzieję, że zaproponowane zmiany, jeśli zostaną przyjęte przez Sejm, sprawią, że Instytut nie tylko z nazwy będzie Pamięci Narodowej.







