Wiem, że to zabrzmi jak komunał, banał, czy klasyczna już „oczywista oczywistość”, ale matczyna troska o dziecko zaczyna się od narodzin do naszego końca. Im dziecko starsze, tym więcej przejmujemy się jego przyszłością.
Mój syn, dla mnie wciąż chłopiec. Ale nie sposób nie dostrzec, że zaczyna stawać się młodzieńcem, przed którym już stoją ważne wybory, egzaminy, sprawdziany, życiowe decyzje. Te, których dokona na własny rachunek, a moje matczyne „skrzydła”, nie zawsze będą mogły go ochronić. Wiem, że taka jest kolej rzeczy i najlepiej będzie jak to zaakceptuję, bo będzie to dla nas obojgu najlepsze.
W wielu sprawach mogę i bardzo chcę być jego przyjacielem i „drogowskazem” w podejmowaniu jego własnych wyborów.
Wierzę w mądrość i rozsądek mojego syna i jestem dumną mamą gimnazjalisty.