Natknęłam się na artykuł w jednym z pism psychologicznych, psychologa Philipa G. Zimbardo, w którym pisał o swoich badaniach przyczyn i konsekwencji nieśmiałości. Jak pisze autor: „zostały one zainspirowane przez standfordzki eksperyment więzienny, w którym młodzi ludzie, grający więźniów i strażników, szybko utożsamili się z tymi rolami. Więźniowie rezygnowali z wolności, a strażnicy ograniczali wolność innym. Co ciekawe, więźniowie byli przekonani, że do roli strażników zostali wybrani mężczyźni o większej posturze, podczas gdy tak naprawdę dobór był losowy i przeciętne gabaryty więźniów i strażników były podobne”. Konstatuje, że:
„Podrzędny status więźniów przełożył się więc na „pomniejszenie” ich obrazów siebie. Siła czynników sytuacyjnych, wpływających na zmiany ludzkiego charakteru i wyobrażeń ukazuje, jak mocno kontekst społeczny może oddziaływać na zwykłych ludzi, czynić z nich sprawców zła lub winnych zaniechania działań. Czy przeciwnie: sprawić, że heroicznie będą stawiać czoło niesprawiedliwości. To, w jaki sposób ludzie postrzegają siebie, często jest uwarunkowane okolicznościami, w jakich się znaleźli, z własnej woli lub pod przymusem. Sytuacje społeczne stają się lustrem, w którym przegląda się nasze człowieczeństwo”.
Dlaczego piszę o tym?
Ano dlatego, że odniosłam wrażenie, że ostatnie traumatyczne przeżycia Polaków z powodu katastrofy smoleńskiej, jak na dłoni odkryły społeczne zachowania, w których możemy się przejrzeć jak w lustrze. Te niezwykle dobre, ale również, i niestety te bardzo złe.







