Dziękuję…z całego matczynego serca DZIĘKUJĘ

Najpierw słyszysz to gdzieś obok. To na pewno nie dotyczy mojego dziecka, ale jednak słyszysz słowa lekarza gdzieś w tle, który potwierdza twoje obawy związane z leukemią.
Potem ten głos brzmi głośniej, dociera. Kamieniejesz. Strach jest tak potworny, że odbiera możliwość myślenia, zadawania pytań, a w głowie słyszysz swój własny przeraźliwy ale niemy krzyk.

Kiedy ockniesz się ze stuporu, natłok myśli goniących nie pozwala myśleć o niczym innym, tylko jak ratować?

Szum, badania, wyniki, karetka, klinika, oddział hematologii. Lekarze mówiący zupełnie niezrozumiałym językiem.

Sala szpitalna, oddział intensywnego nadzoru, lekarze, pielęgniarki, kolejne badania, pobieranie szpiku, wkłucie centralne, kroplówki i myśl, że to nie może być prawda.
To się nie dzieje.
Za chwilę się obudzę, jak co dzień.
Ale nie mogę. Nie mogę, bo nie śpię dzień, trzy dni … tydzień.
Ten koszmar trwa.
On. Mój jedyny ukochany Syn.
CYPRIAN.
Muszę mu wytłumaczyć, wyrwać ze strachu i tonącego w domysłach. Musi wiedzieć, że białaczkę się leczy i że będzie zdrów.
Tylko jej nazwa przeraża.
Nie tylko.
Widok tylu cierpiących dzieci i ich rodziców. W każdej sali na każdym piętrze walka o życie i powrót do zdrowia dzieci.
Dramat nasz i dramaty Innych – tam przeżywamy je wszyscy razem.

Nowa rzeczywistość, wydaje się, że świat się zatrzymał.
A jednak nie.
Za oknem zwyczajny dzień, a we mnie potworny krzyk rozpaczy, żalu i powracające pytanie : dlaczego ?
Nie wiem kiedy minęła wiosna i lato, nie widziałam zakwitających bzów, choć tak je lubię – o nadchodzącej jesieni przypomniały wrzosy …

Noc.
Nie jest moim sprzymierzeńcem. Nie jest przyjacielem.
Natłok myśli kłębiących się w głowie, nie sposób uporządkować, okiełznać, a wszelkie pytania potęgują strach…
Zamiast go ujarzmiać, wysilam się, by ujarzmić złe emocje.
Muszę myśleć racjonalnie.
Tylko niewiedza ma prawo budzić demony, a ja przecież wiem jak będzie przebiegała terapia. Już wszystko wiem…

Klementyna Hoffmanowa mawiała, że nadzieja jest odwieczną wszystkich ludzi piastunką: kołysze nas bezustannie i smutki nasze usypia.

Jesteśmy tu, w klinice, bo los sprawił, że nasze dzieci bardzo ciężko zachorowały.

Mój syn Cyprian jest wśród nich. A ja razem z Nim.

I gdyby nie profesjonalna i pełna ludzkiej empatii opieka lekarzy, pielęgniarek i całego białego personelu, nasz pobyt byłby trudny do udźwignięcia, a tak, nadzieja nas nie opuszcza i bezustannie nasze smutki usypia.
Jesteśmy tam pod opieką specjalistów i wspaniałych ludzi w białych fartuchach dających więcej niż muszą.

Uśmiech i nadzieję.

Mój Syn.
Białaczka wyrywała go ostatecznie z beztroskiego dzieciństwa.
Musi zmierzać się z czymś czego nikt nie przewidział, nawet ja…mama.

Z dnia na dzień wydoroślał…
Stanął do walki.
Jest taki spokojny.
Taki dzielny.
Nie poskarżył się ani razu.
Nie zapłakał.
Jest sportowcem – koszykarzem – stanął do meczu, który wygra !!!

Mój ukochany Syn.

Całą rodziną stanęliśmy do walki i wierzymy, że tylko jeden może być jej wynik – powrót do zdrowia, powrót do normalnego, zdrowego życia.

Już od niemal 4 miesięcy zmierzamy się z białaczką: chemioterapia, antybiotykoterapia, aplazje – czyli stan kiedy odporność organizmu jest równa zeru, transfuzje krwi i płytek krwi, by znów podjąć kolejną chemię. Na zmianę dom – klinika, klinika – dom i znowu klinika, bo w nocy pojawiła się gorączka …praktycznie każdego dnia pobierana morfologia, biochemia …i decyzja przetaczamy krew, przetaczamy płytki krwi …

Życie naszej rodziny przewróciło się do góry nogami, wiele spraw nabrało innego znaczenia, wiele rzeczy przewartościowanych znalazło inne miejsca w sprawach najważniejszych, ważnych, mniej ważnych i nie istotnych zupełnie.

Miałam wielki problem, czy napisać publicznie te słowa, ale mam przemożną potrzebę powiedzenia o dobroci z jaką spotykam się na co dzień od ludzi, zazwyczaj anonimowych i tak niezwykle bezinteresownych.

Zawsze wiedziałam o tym, że Człowiek ze swojej natury jest Dobry, tylko na co dzień się nad tym nie zastanawiamy.

Musi mieć tylko szansę tego okazania.
Tyle dobra i tylu ludzi włączyło się w ratowanie mojego Syna, a przy okazji Innych Dzieci, że mimo tak wielkiej dziury w moim sercu jest nie tylko nadzieja, ale i pewność na zwycięstwo.

Po prawie czterech miesiącach leczenia ostrej białaczki szpikowej, która rozwija się u zdrowych dzieci od kilku dni do kilku tygodni, zupełnie niespodziewanie, nie będąca uwarunkowana genetycznie, ani też dziedziczna już wiemy, że jest bardzo dobra odpwiedź na leczenie.

Wiemy, że najgorsze jest za nami, wiemy, że następny czas nie będzie spędzony w klinice, a głównie w domu.
Przed nami jeszcze wiele miesięcy sterylności, unikania wirusów, bakterii, zamkniętych pomieszczeń – ale już w domu z chemią podtrzymującą i myślą o powrocie Cypriana do szkoły, do rówieśników, do normalnego życia.

Z całego matczynego serca DZIĘKUJĘ za oddaną krew i za każdy gest wsparcia …….WAM WSZYSTKIM !!

Mam nadzieję, że przyjmiecie nasze jesienne zaproszenie, kiedy wspólnie z Fundacją DKMS, której Cyprian jest podopiecznym będzie organizowana zbiórka potencjalnych dawców szpiku. Bo każdy z Was może zostać cichym bohaterem i podarować komuś życie. Krew i szpik dawcy – to jedyne lekarstwo, to nadzieja, to życie!

 

Udostępnij wpis
Share on facebook
Share on linkedin
Share on twitter
Share on email
Najnowsze wpisy
Raport minionego tygodnia

2025-05-19

Raport minionego tygodnia Reaktywowana w 2012 roku Górnicza Orkiestra Dęta ze Złotego Stoku, to […]

Święto Straży Granicznej i Powiatowe Obchody Dnia Strażaka w Polanicy Zdroju

2025-05-17

Polanica Zdrój. Podwójna uroczystość w Polanicy Zdroju zgromadziła nas, by za pełną poświęceń, często […]

Spotkanie w Lądku Zdroju i Kłodzku

2025-05-16

Lądek Zdrój / Kłodzko Dwa spotkania podczas których szukamy najszybszych rozwiązań dotyczących inwestycji popowodziowych. […]